wtorek, 5 listopada 2013

jak dobrze...

że październik przeklęty się już skończył. Wyczekiwałam końca miesiąca jak nigdy wcześniej.
Zaczęło się od wyprowadzki dwójki przyjaciół hen daleko poza Gdańsk- co gorsze-każde w inną stronę;P potem zorientowałam się, że moja wypłata jest 2razy mniejsza!- fakt- listopadowa jest już ok, ale październik z połową wypłaty nauczyciela, mężem rozkręcającym biznes, lekarzami-lekarstwami, dentystami i bejbi w drodze był, bądź co bądź, chwilami stresujący. I ani jeden weekend w Gdańsku nie był słoneczny i ciepły a to jedyne dni, kiedy można z mężem wybyć chociaż na spacer. Za to poniedziałki prawie zawsze super słoneczne!;/ach...no i dwa ostatnie tygodnie pazia to totalny brak energii, bóle brzucha, itp...

I tu zaczął się listopad- fakt faktem- pierwszo-listopadowy spacer po cmentarzach przepłaciłam akcją no-spa (pierwszy raz w trakcie ciąży), ale były to też dwa dni spędzone w pieleszach rodziców, wczoraj miałam powrót energii prawie jak sprzed ciąży;) no dobra- po 16 już ledwo żyłam ale... ogarnęłam mieszkanie i wyprawiłam kolację o!(z pomocą męża;)). no i konto bankowe też się do mnie uśmiechnęło;) można w końcu poplanować...
zaczynam zaraz 34 tydzień i muszę w końcu spisać listy rzeczy niezbędnych, co nieco dokupić. ale spokojnie...kołyska (upolowana na Jarmarku Dominikańskim), wózek, przewijak z wanienką już są więc zostały sprawy kosmetyczne.
Chyba od czasu do czasu będę się Was (bardziej doświadczone;)) radzić;P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz